Nie słuchałem jak mówili: "Nigdy nie wkładaj ręki do ognia" ,
a ja robiłem to z dziwnym uporem , notorycznie , co dnia,
nie wiem po co , co mi to dało , czy była to opcja uwagi godna,
ale wiedziałem ,że jak nie spróbuję to nigdy tego nie poznam.
Czas nie był łaskawy , pozbawił uczuć przez to byłem zimny jak chłodnia
widzisz to w moich oczach i mijając mnie nie traktujesz mnie jak zwykłego przechodnia ,
ale musiałem przez to przejść , wydaje mi się ,że to raczej żadna zbrodnia.
Nie musisz mnie osądzać , zanim mnie dobrze poznasz ,
chociaż szybciej zaufasz pogłoskom , chuj w sumie też tak można
Wiem że choć wybierałem tysiące opcji złych , trafiała się czasem ta jedna dobra ,
ale ciemną nocą robiąc bilans wiedziałem ,że nie jest tak źle , że jeszcze nie dobiłem do dna.
I mimo ,że przez to zarywałem noce a sen był raczej rzadkim gościem ,
musiałem to zrobić , musiałem to poukładać , tak wtedy wydawało się prościej.
Jak wiele ich było trudno policzyć wiem o tym tylko ja i moja pościel,
musiałem to w sobie tłumić , dusiło mnie to , naprawdę nie mogłem mówić głośniej.
Wiedziałem ,że to etap życia z którym sam muszę się zmierzyć,
żeby zrozumieć , znów coś poczuć i na nowo móc w coś uwierzyć.
To się zbierało we mnie , dojrzewało by w końcu z impetem uderzyć
by żyć , czuć i znów kochać w całości a nie tylko w opcji na kredyt.
Dać z siebie sto procent , po raz kolejny poczuć czym jest prawdziwe szczęście
i pokonać tą stronę siebie która od zawsze była przekleństwem.
I chociaż sam zrobiłem dużo to nie potrafiłbym doprowadzić tego do końca,
ale dostałem prezent od losu i powstała najlepsza w moim życiu opcja,
kobieta , która w magiczny sposób sprawia ,że przestaję przypominać chłopca,
i wiem ,że widzi w tym wszystkim mnie a nie zasłania jej oczu forsa.
Sprawia ,że wszystko stopniowo i powoli zaczyna mieć coraz jaśniejsze kolory,
i uwierz ,przyjemniej się na to patrzy kiedy czuję prawdę a nie aktorską grę i same pozory.
codziennie skraca mój do świata dystans i sprawia ,że uczę się pokory ,
i wiem ,że to jest pewne , warto się zaangażować i nie skończy się jak filmowe love story.
Wiem ,że nie zdradzi albo nie powie " To nie jest tak , jak sobie wyobrażałam wcześniej",
codziennie daje mi tego dowód i sprawia ,że słowa stają się cielesne.
W niczym nie czuję presji , mogę być po prostu sobą w końcu,
mogę z Nią rozmawiać w deszczu albo od tak milczeć w pełnym słońcu,
mogę też na odwrót mam w tym pełną swobodę dosłownie,
i to jest piękne ,i sprawia ,że czuję się z tym naprawdę cudownie.
Chce się żyć kiedy czuję jej ciepło, takie prawdziwe ,szczere i kochane,
kiedy martwi się o mnie kiedy wracam późno albo pisze "dzień dobry" od razu kiedy wstanie.
Czuje się ważny w czyimś życiu i rozpiera mnie radość kiedy wiem ,że jest moja...
jest dla mnie pierwszy i ostatnia , jest jak świątynia , przyjaciółka , duma i ostoja.
Świątynia do której mogę przyjść o każdej porze jeśli z czymś poradzić sobie nie umiem
i wiem ,że mnie nie odrzuci , a nawet jeśli nie umie pomóc to stara się zrozumieć.
Jest moim miejscem na ziemi , jedynym w którym czuję się bezpiecznie,
wierzę w jej uczucia ,gesty i słowa i chcę by trwały wiecznie.
Nie zawiodłem się jeszcze na niej , jak na prawdziwej przyjaciółce nigdy
wiem ,że nie zrobi nic wbrew sobie i nie wyrządzi mi krzywdy.
Chociaż czasem sama mi mówi ,że się tego boi i nie chce mnie zranić,
wiem ,że jeśli nawet to zrobi to nie świadomie , znam przecież jej plany.
Znam ją całą a zarazem czasem mam wrażenie ,że by ją poznać nie starczy mi życia,
przez co jest jak najważniejsze życiowe wyzwanie i najciekawsza tajemnica.
Kocham ją odkrywać codziennie , każdego dnia od nowa zaczynać,
bo wiem ,że jest moją największa zagadką i nie dopadnie nas rutyna.
Z nikim nie spędzam tak czasu i nie chcę bo i tak nie poczuję takiej magii,
kiedy leżymy leniwie albo kiedy ten czas zaciska pętle na szyi i bezlitośnie nagli.
Mogę z Nią biec przed siebie po kres sił , bo wiem że kiedy zwolnię to dzikie życia tempo
będę miał ją blisko na krótką chwilę i nadal na sto procent będzie ze mną.
Czuję tą pewność zawsze , bo czuję ją nawet z wdychanym powietrzem,
że jest , że będzie i staje się moim życiem i robi to powoli i z sensem.
Znów umiem czuć , kochać , wierzyć chociaż nie znaczy to ,że częściej klęczę
i chociaż wierzę w Boga , staram się go zrozumieć to wiem ,że to nie on dał mi to szczęście.
Kocham ją w całości , wszystkie zakamarki jej psychiki i każdy milimetr delikatnego ciała,
to jak jest bezpośrednia i stanowcza gdy musi a zarazem pozostaje nieśmiała.
Kocham jej upór i kiedy gotowa jest się założyć, kiedy jest czegoś pewna
i to jak potrafi powiedzieć "przepraszam" ,kiedy zdarzy jej się przegrać.
Kocham jej ciepło i to jak sprawia tym ciepłem , że kocham ją coraz mocniej,
kocham jej wiarę we mnie i zrozumienie kiedy po raz kolejny się potknę.
Mogę na Nią liczyć i wiem ,że mogę jej zaufać i przeciwko mnie tego nie wykorzysta,
kocham ,że mogę z Nią rozmawiać o wszystkim i to jak jest mi przez to bliska.
Kocham jej żarty z moich słabości , zawsze stonowane nigdy przykre,
i to ,że się nie obraża kiedy ja w zamian jej słabość wytknę.
Kocham jej dystans do pewnych spraw i lojalność wobec bliskich,
bo nawet jeśli się nie układa , tłumi to w sobie i nie pierdoli o tym do wszystkich.
Uczę się od niej co dzień i kocham ,że ona korzysta z moich doświadczeń,
pierwszy raz w życiu czuję ,że spotkałem osobę z którą razem w jednym kierunku patrzę.
Mam ciężki charakter , często się wkurwiam czasem ot tak w jednej chwili,
ale szybko stopuję i się rozluźniam kiedy delikatnie kładzie mi rękę na szyi,
i spokojnie tłumaczy ,że nie warto , że nie potrzebnie się denerwuje,
i za to ją kocham ,bo wiem ,że przez te nerwy potrafię być chujem.
Ale nie dla niej , bo nie potrafię , nawet przez fakt ,że ją szanuję.
ale bardziej przez to ,że ją kocham i wiem to bo coraz mocniej to czuję.
Co dzień poznaję rzeczy o których nawet nie myślałem wcześniej,
kocham to ,że raz jest spokojna , by chwilę później ociekać seksem.
Kocham jej troskę i walkę o to , że się nie wysypiam albo pracuję do późna,
i to jej zrozumienie , kiedy po ciężkim dniu znowu zdarzy mi się przy niej uspać.
Nie ciska się i nie robi mi wyrzutów ,tylko rozumie i martwi się i pokazuje mi to wszystko,
że wie , że docenia i liczy się dla niej to ,że jestem teraz obok niej , blisko.
Nie wiem czemu to piszę , mówię jej to codziennie i słowa "dziękuje" używam dość często,
bo doceniam to co robi , czuję że żyje i zapominam czym jest przeszłość.
Zapominam bo momentami nie chcę pamiętać , chcę się odciąć grubą kreską,
a ona sprawia ,że mi to wychodzi i uwierz ,już wcale mi nie jest ciężko.
Idealnie załatała pustkę , która powstała podczas wielu nie fortunnych zdarzeń,
i wierzę ,że jeśli będzie tak dalej to ona sprawi ,że tą złą przeszłość całkiem wymarzę.
Bo nie potrzebuję już do niej wracać, byłbym idiotą gdybym chciał wrócić,
podała mi rękę pokazała mi nową drogę ,którą chcę przejść z Nią całą a nie na skróty.
Więc idę przed siebie , przyśpieszam kroku , wiem że jest ze mną u mojego boku,
i wiem ,że się uda , że będzie dobrze , dzięki czemu osiągam spokój.
Spokój , którego szukałem przez całe życie , twardy fundament na którym można budować,
i gdyby teraz świat przestał istnieć a nam we dwoje udało się schować,
byłbym szczęśliwy , kochałbym życie i nie miałbym wtedy czego żałować.
Zajmuje w moim życiu wysokie miejsce , i znaczy dla mnie naprawdę wiele,
bo jest opcją all inclusive , jest kobietą którą kocham ,moim ziomkiem i przyjacielem.
I jeśli to czyta to wiem ,że płacze szczęściem i w tym samym momencie się uśmiecha,
kocham to jak czasem się rozkleja i przy okazji pozostaje kobieca.
Dziękuje za wszystko i sama rozumiesz , że jeśli potrafiłem się przełamać ,żeby to napisać
to wiesz ,że Cię kocham i potrzebuje i wiesz też ,że nie musisz mnie nigdy o to pytać.
"Dziękuje<3"